sobota, 29 września 2012

Na końcu świata...




Dzisiejsza Iberiada dokonuje muzycznego przejścia, popełnia kolejny mały rozdział poruszający temat różnorodności niepokornych dźwięków i barw Półwyspu.
Fascynujące jest, gdy w obliczu potężnej siły wpływów  kultury, tradycji, dwa kraje w swej silnej odrębności odnalazły wzajemny szacunek i  harmonię. Wyobrażam sobie płynące rwącym potokiem  hiszpańskie wody Duero,które w subtelny sposób przenikają niewidzialną granicę dwóch(nie tylko muzycznych)światów. W nostalgicznym tonie Fado, już portugalska Douro dopływa do wód oceanu,a melancholijna muzyka odbija się echem o wzburzone fale nieskończoności.
Serce Portugaili bije własnym rytmem od wieków, skrywając tajemnice, uwodząc melodią, zapachem i smakiem.


Fado to przeznaczenie, nostalgiczne wspomnienie przeszłości,kontemplacja przemijania.
Fado to opowieści o życiu,czerpiące ze sensualnych źródeł Afryki, ze zmysłowości Brazylii w czasach kolonialnej świetności. 
Sny opowiedziane w języku Fado, to sny płynące z głębi duszy. 
To melancholijny dźwięk gitary,to śpiew,intymne zwierzenia, opowiedziana codzienność,tęsknota. Żal, ale też i uśmiech, odrobina radości, jak w życiu.. Nie bijmy braw gdy pieśń ustaje, tak jest przyjęte..

















Kiedy pewnego dnia staniesz na wzgórzu Cabo da Roca,wsłuchaj się wtedy w tajemniczy szum oceanu. W tym  miejscu podróż dobiega końca,zamyka się pewien rozdział. Zatrzymaj się.Poczuj,że to właśnie tam kończy się świat.Muzyka Fado właśnie stąd czerpie swoją siłę,zawiera się w niej tajemnica,którą kryją niezmierzone wody oceanu.







cdn. 
Evelina






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz